wtorek, 26 listopada 2013

Jak rozśmieszyć Pana Boga?

























"Chcecie rozśmieszyć Pana Boga? Opowiedzcie Mu o swoich planach!"
Autorem tego genialnego powiedzenia jest chyba Woody Allen.
A Ori jest tego powiedzenia, hm... personifikacją?
Jako duch niezmordowanie twórczy, przygotowała na swój ulubiony miesiąc listopad mnóstwo planów i zamierzeń ku pożytkowi i uciesze Podopiecznych.
Zapomniała, że rozbawiony Pan Bóg nie zrezygnuje tak łatwo z zabawy pod tytułem "Czy Ori jest z żelaza?"
i w listopadzie nadal będzie to zagadnienie testował.
Okazało się, że i owszem, Ori JEST z żelaza i oświadcza to na piśmie, z nadzieją, że Niebiosa zadowolą się tym komunikatem i przerzucą się ze swoimi testami w inne rejony.

A listopad JEST cudownie pięknym miesiącem, prawda?















poniedziałek, 11 listopada 2013

Myśli i czyny











Ważne święto, które w dodatku przydarza się w listopadzie, miesiącu wirujących na wietrze myśli, nakłania do splatania tychże ulotnych myśli w misterne przemyślenia.
Bo i jak się tu w dzień taki nie zamyślić nad sensem słowa "patriotyzm"?
Kiedy Ori była bardzo początkującą nastolatką, z wielkim żalem myślała o tym, że urodziła się w banalnych czasach, co to ani wojen ani powstań ze sobą nie niosły, bez widoków na bohaterskie czyny, do których przecież została stworzona!
Kiedy nieco dorosła i (bardzo nieco) zmądrzała, poczuła wdzięczność do Losu, który jej owych wytęsknionych czynów bohaterskich oszczędził. I w ramach tej wdzięczności przekuła marzenia o ratowaniu rannych żołnierzy z pól bitewnych na planowanie czynów równie wielkich (ba, wiekopomnych!), aczkolwiek pokojowych.
Jako zupełnie dorosła osoba, Ori musiała spojrzeć w oczy gorzkiej prawdzie: z pokojowych wielkich czynów też nici! Nie miała czasu czy co? A teraz nie ma już najmniejszych szans - zajęta sprawami okołowzruszaczowymi na pewno nie przywróci pokoju ani nie zlikwiduje głodu na świecie (a miała w planach, miała!).




Dumając nad tym, Ori przyjrzała się stadku swoich "wielkich czynów". które snuło się kolorową ławicą za Panem Tymianka po ogrodzie. Zatrzymała melancholijnie wzrok na kubełku psich kupek wygrzebanych łopatką z bezkresnego dywanu opadłych brzozowych listków i urządziła uroczysty pogrzeb dziecinnym marzeniom.

Po czym - w ramach likwidowania głodu na planecie - usmażyła Wzruszaczom wielkie, pulchne naleśniki.
Ten patriotyczny uczynek został wynagrodzony nieprawdopodobnym widokiem: otóż malutki, kruchy jak opłatek staruszek Tymuś wyrwał Mufce jej naleśnik i połknął go prawie bez gryzienia!
Niestety, Ori miała w domu tylko 3 litry mleka, wyszło po jednym naleśniku na Wzruszacza, Pan Tymianka dostał dwa, a Ori się nie załapała.
Następnie Ori zajęła się kolejnym czynem patriotycznym: nastawiła gar psiego rosołku na jutro.
Ostatnim dzisiejszym czynem patriotycznym będzie upieczenie babeczek dla Pana Tymianka.







niedziela, 10 listopada 2013

Listopad




















Każdy miesiąc w domu Tymianka ma swoje rytuały.
Tworzą je ludzie, zwierzęta i wspomnienia.
Jesienne miesiące mają ich najwięcej.
Każda jesień, zgodnie z prawami Natury, przynosi owocobranie:
nowe plany, nowe siły do życia, nowe istoty do kochania.


Najnowsze jesienne istoty do kochania są bardzo zajęte i przejęte pierwszą w życiu własną, wielką przestrzenią i swobodą. Płatek z wdzięczności zaczął nawet robić ładne miny na widok aparatu fotograficznego. 

Czerwone korale kaliny, czerwony stary budzik, czyli tajemne symbole jesiennych zmian 
z Trudnego Czasu na Czas Najlepszy.




A Wzruszacze zaawansowane spełniają swoje jesienne rytuały z wielkim zaangażowaniem serc i ciał:






























środa, 6 listopada 2013

Gość w dom - pies w dom!




















Dość długo trwało przekonywanie Pana Tymianka, ale ostatecznie, po się jest kobietą, aby dopiąć swego.
Ori wymyśliła mianowicie, aby kilku Podopiecznych Fundacji "Dom Tymianka" przenieść do domu Tymianka. Długo trwało typowanie kandydatów, chodziło bowiem o wybranie psów, o które nikt nie pyta, które mają najmniejsze szanse na adopcje, będą się wzajemnie lubiły, ale najważniejszym warunkiem była możliwość zaprzyjaźnienia się "nowych" ze Wzruszaczami.
Ku swemu ogromnemu żalowi, Ori nie może zaprosić do siebie Szarego Misia ani Miszy, czyli tych starszych niepozornych panów, na których najbardziej jej zależało. Obaj bowiem są tak wojowniczy i wrogo nastawieni do innych psów, że trzeba byłoby je wiecznie izolować i pilnować, by nie doszło do tragedii.
Wreszcie Ori przestała się namyślać, ułatwiła sobie wybór i zabrała trójkę, która mieszkała już razem i jest ze sobą zaprzyjaźniona: Płatka, Marcysię i Elkę.
Psy dostały własny wielki wybieg, a ze Wzruszaczami odchodzi na razie życzliwe merdanie i obwąchiwanie się przez siatkę, urozmaicone bieganiną wzdłuż ogrodzenia. 

Przy pierwszym obiedzie psy pokazały klasę: kazały się karmić Z RĘKI!
Wkładanie pojedynczych chrupek do rozkosznie otwartych dziobów jest urocze, ale trwa zbyt długo, więc Ori dała im ultimatum: Albo jecie z misek albo wcale!
Psy wybrały opcję trzecią: czekały z uśmiechniętymi pyszczkami na kontynuowanie zabawy.
Ciekawie się zapowiada...


A rano na niebie stała tęcza!