poniedziałek, 23 września 2013

Płakać? Nie płakać? Czy kiedyś to się skończy???

















Niedziela, pierwszy jesienny wieczór.
Ori zagląda do poczty:


"Witam Pani Renato,
nie wiem czy mam takie szczęście, czy bezpańskich psów jest aż tyle, odkryłem nową psią rodzinę (sunia z 4 szczeniakami, w tym jeden starszy z poprzedniego miotu).
Chudziny są praktycznie w tym samym miejscu, skąd wzięliśmy Miśka.
Rozmawiałem z miejscowym, który powiedział, że sunia została wyrzucona na wiosnę – wtedy była w bardzo dobrej kondycji fizycznej.
Wczoraj z suni wyciągnąłem 9 kleszczy, z małego tylko 4 – dziś doszły kolejne i odkryłem jej szczeniaki, które siedzą w rowie w betonowym przepuście.
Sunia i jej starszy młody jest bardzo przyjacielsko nastawiona do ludzi, ale widać że jest strasznie wymęczona.
Niestety rodzina urzęduje przy prostym kawałku jezdni, gdzie samochody rozwijają kosmiczne prędkości – boje się, że jak któryś z młodych wyjdzie, to może być jego ostatni spacer..."


Nie ma czasu na myślenie. GDZIE ulokować psią rodzinę? NATYCHMIAST! Hoteliki zapchane po dachy.
Odpowiedź Pana Mirka z ulubionego hotelu brzmiała mniej więcej tak:
- Wczoraj przyjechała sunia z sześciorgiem szczeniąt! Nie wcisnę nikogo więcej!

WSZĘDZIE, jak Polska długa i szeroka, przy drogach koczują wynędzniałe suki ze szczeniętami.
Wyrzucone na początku wakacji, te, które przeżyły, rodzą dzieci. I czekają na śmierć pod kołami.

Ori uprosiła KWIACIARENKĘ  o tymczasowe przygarnięcie psiej rodziny. To naprawdę awaryjne wyjście, bo Kwiaciarenka ma mnóstwo własnych zwierząt. Ale będzie czas na szukanie innego miejsca.
Pan Michał - ten, który znalazł pieski - dzisiaj wieczorem pojedzie po psią rodzinę.
Trzymajcie kciuki, żeby nic złego się nie wydarzyło!

Pieski będą potrzebowały szybkiego odrobaczenia i przebadania (niebezpieczeństwo choroby pokleszczowej), no i dużych ilości dobrej karmy.

Bardzo proszę o wsparcie dla psiej rodziny i innych Podopiecznych!

Jeszcze jedna smutna wiadomość: Trabancik umarł. Miał guza śledziony, tak jak staruszek Dżekuś.
Lord i Bombik (odpukać!) czują się dobrze.


Wiadomość z dnia 23 września o godzinie 17.15.
Sunia, dwa malutkie szczeniaczki i jeden starszy szczeniaczek zostały załadowane do samochodu Pana Michała. Jednego maluszka zabrał wcześniej "ktoś z miejscowych".
Podobno szczeniąt było sześć, "miejscowi" zabierali je sobie według gustu.
To bardzo smutna wiadomość, bo najprawdopodobniej czeka je życie na łańcuchach.


niedziela, 22 września 2013

Czas na jesień
























Niech się wszystko odnowi, odmieni….
O jesieni, jesieni, jesieni …..
Niech się nocą do głębi przeźrocza
nowe gwiazdy urodzą czy stoczą,
niech się spełni, co się nie odstanie,
choćby krzywda, choćby ból bez miary,
niesłychane dla serca ofiary,
gniew czy miłość, życie czy skonanie,
niech się tylko coś prędko odmieni.
O jesieni!… jesieni! … jesieni!
Kazimiera Iłłakowiczówna




czwartek, 19 września 2013

Dużo radości, dużo smutków, czyli o Podopiecznych



Sara, Hajduczek, Krzysia, Śmieszek, Dżokerek, Poker, Maksik, Bella, Pesteczka.
Dziewięciopyszcznik wakacyjny, czyli plon wakacji 2013.
Kto czytuje blog tymiankowy, ten wie, skąd się wzięły i dlaczego.
To były bardzo trudne i pracowite wakacje. I warte trudu.
Osiem wakacyjnych Pyszczków już mieszka we własnych domach.
Po Pesteczkę jej obecna Rodzina przyjechała aż z Bielska-Białej!
Maksik mieszka we Wrocławiu, Wrocław to miasto tradycyjnie szczęśliwe dla Podopiecznych "Domu Tymianka".
Bella pojechała do Elbląga.
Pozostałe Pyszczki zadomowiły się w Warszawie i jej bliskich okolicach.

Na domek czeka jeszcze (dlaczego? dlaczego?!) Hajduczek, urocze i mądre psie dziecko:




Do domu pojechał także Bursztynek. Bursztynek zabrany z mordowni w Ruskiej Wsi czekał przez cały rok na wytęskniony domek. Długo. Długo i cierpliwie. Jego zachwycony, wręcz zakochany Pan przysłał zdjęcia:



A jeśli ktoś chce zobaczyć więcej Podopiecznych pozdrawiających ze swoich własnych kanap, niech pofatyguje się na stronę facebookową Fundacja :Dom Tymianka". Warto!


Codzienne życie Fundacji przynosi jednak więcej smutków niż radości.
Starsi Podopieczni, szczególnie ci zabrani z mordowni zwanych "schroniskami", chorują.



Bombik - wbrew pozorom - nie jest ofiarą przemocy.
Zdjęcie zostało zrobione zaraz po zabiegu czyszczenia przetoki.
Przetoka utworzyła się po starej, źle wygojonej ranie po pogryzieniu.
Mały Bombik był niezwykle dzielny. Nie chciał oddać nikomu swoich strzykawek.
Teraz wszystko zależy od efektów działania antybiotyków.
Jeśli sobie nie poradzą z bakteriami (odpukać!), Bombika czeka operacja.




Bardzo pogorszyło się też zdrowie staruszka Lorda. Lord wprawdzie byłby noszony na rękach przez swoją Opiekunkę, gdyby to było możliwe, ale nawet jej nadzwyczajnie troskliwa opieka i stale podawane lekarstwa na stawy nie cofną skutków 10 lat na łańcuchu...




Lord pojechał na szczegółowy przegląd staruszkowy...
Ciąg dalszy opowieści nastąpi.



Ostatnim wielkim zmartwieniem jest staruszek Trabant.
Według wstępnych badań, ma guza wątroby. Jest umówiony na dalszą szczegółową diagnostykę.
I tyle. Pisanie o tym, jak przykro, jak źle, jak smutno, jest bezcelowe.
Jest potwornie smutno i już.




poniedziałek, 16 września 2013

Żałoba

A gdy się wypełniły dni i umrzeć przyszło latem,
przez most tęczowy przeszły psy.  Równiutko. Łapa w łapę.
Od łap tysięcy dudnił most, deszcz krwawy smagał ziemię,
a one szły, i szły, i szły, ból niosąc i cierpienie.
Anioł zastukał w boże drzwi: „Mój Panie, już są blisko”…
Popatrzył w oczy pełne łez, choć przecież znają wszystko.
U zejścia z mostu stanął Bóg- pobladły, wargi drżące-
Jak tu utulić wszystkie psy, gdy idą ich tysiące?
Jakimi słowy błagać ma Bóg psy o wybaczenie
za to, że wierząc w obraz swój, dał człowiekowi Ziemię?


Barbara Borzymowska "Rumunia 2013"