wtorek, 31 lipca 2012

Zamiast Mufki na temat



Znowu nie będzie obiecanej Mufki (a nawet Przemufki) na tematy tragiczne, bo Ori jest przecież w kurorcie.
Są za to Wzruszacze w najświeższym wcieleniu - tak żegnają lipiec trudny i piękny.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Zachwycajcie się Tadziem! Zachwycajcie się Plastrem!






Całkiem nieoczekiwanie i zupełnie niesprawiedliwie gwiazdą wczorajszego wpisu został pan aspirant młodszy. Prawie nikt nie zachwycił się Plastrem! Plastrem słodkim i rudym jak mleczna krówka odwinięta z papierka!
Wkrótce zarośnięta, nieogolona gęba Ori z przekrwionym nosem i podbitym okiem będzie wisieć na wszystkich płotach z podpisem "Dwa miliony dolarów za wskazanie miejsca pobytu!" (pamiętacie takie listy gończe z Bolka i Lolka na Dzikim Zachodzie?)
Zanim jednak zaczniecie robić zapasy sucharów, konserw, czekolady i wody pitnej butelkowanej (wyłącznie niegazowanej) i robić paczki dla Ori wrzuconej do lochu na bezludnej wyspie na Pacyfiku
(trzeba będzie sprawdzić, jaka firma kurierska tam dociera), a więc zanim będziecie zajęci tymi szlachetnymi czynami, zachwyćcie się Plastrem!
Zachwycajcie się Tadziem!






Tadzio, a właściwie dwojga imion Traper Tadzio jest istotą doskonałą, ideałem psa, wzorcem, prototypem i archetypem!
Tadzio jest po prostu cudowny. Bez i wad i już.




Tadzio jest mądry, subtelny, grzeczny, wesoły, łagodny. Ma doskonałe maniery, siada, podaje łapkę,
przybiega, kiedy się go woła! (Orionie, Mufko, Pufi i cała bando z domu Tymianka - słyszycie???)
Lubi kota! Lubi inne psy! Nie ma w nim cienia agresji, potrafi się dostosować do każdego nastroju psich kolegów.



Jest niezbyt duży, zgrabny, no i ma ogonek zakończony białym płomykiem!







P.S. Nie będzie dzisiaj obiecanej rzetelnej Mufki na temat aktualnej sytuacji w piekle i propozycji/pomysłów/postulatów Ori dotyczących dalszej pomocy psom.
Służby tropiąco-węszące (CIA, CBA, AGD, RTV itp.) mogą iść spać.
Mufka będzie długa, precyzyjna i trudna. Bo jeszcze będzie o piekle bliźniaczym, tuż za miedzą Krainy Chlewów. Tam na ratunek czeka 1500 psów.
A dzisiaj po prostu zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie. Ori musi natychmiast wyjechać do kurortu!




Postulat najważniejszy: pokazujcie, przekazujcie wszędzie Mapę Piekieł Polskich!
Chlewodawcy liczą na nasze zmęczenie, znudzenie, WYCISZENIE sprawy, na zastraszenie obrońców zwierząt.
A NAS WYCISZYĆ SIĘ NIE DA!



A Tadzio w tym ziemskim raju miał tak:




A tak wyglądał Plaster w momencie wyciągania ze schroniska (10 dni wcześniej niż zdjecia robione w hoteliku)





niedziela, 29 lipca 2012

Plaster na serce





Plaster i Tadzio już ponad tydzień temu umościli się w Domu Tymianka na mocnych pozycjach Podopiecznych, ale z różnych przyczyn losowych długo czekali na oficjalną sesję zdjęciową.
Oto Plaster - kolejny nasz skarb wyciągnięty z piekła w Ruskiej Wsi.
Niewielki szkielecik pokryty rudą sierścią został wrzucony do boksu pełnego większych psów.
Został zagryziony niemal na śmierć, a troskliwe kierownictwo nie widziało potrzeby, aby poranionego, spływającego krwią i ropą psa zabrać do lecznicy. Gdyby nie ostra awantura, jaką urządziły przedstawicielki organizacji prozwierzęcych, które "przypadkiem" często bywają w Krainie Chlewów, Plasterek umarłby w męczarniach.
Dobry schroniskowy lekarz usunął resztki zmasakrowanego ucha i coś tam jeszcze porobił (co dokładnie, nie wiadomo, ponieważ dokumentacja nie została ujawniona), a fundacjom z wielkim trudem udało się wyrwać Plasterka spod opiekuńczych skrzydeł "schroniska".
Z trudem - bo chore psy się ukrywa bardziej lub mniej skutecznie, gdyż każdy zmasakrowany pies w rękach wrednych fundacji staje się namacalnym dowodem na to, w jaki sposób psy były traktowane, karmione czy leczone.




Jak widać, Plaster był żywiony znakomicie.




Czytelników, których tak mocno poruszyły chore suczki Nadia i Wierka oraz śliczne widoczki z Krainy Chlewów, ucieszy niewątpliwie fakt, że tam WSZYSTKO FUNKCJONUJE WZOROWO!
Nie ma chorych psów i nigdy nie było, a jeśli któryś kichnie, to natychmiast jest brany pod znakomitą opiekę lekarską. Psy są świetnie żywione i pojone, głaskane i wachlowane.
Co więcej - taką opinię mamy na piśmie, a nawet na wielu pismach!
Laurki te, ba! peany wystawił m.in. Powiatowy Inspektorat Weterynarii!
To, co widzieliśmy na zdjęciach, to jakaś zbiorowa fatamorgana była, bo innego rozwiązania ta zagadka nie ma.
A Plaster też ma dwoje uszu, prawda?




Do tej pory z piekła udało się wyciągnąć około 80 psów i jeszcze około 80 czeka na ratunek.
Plasterek jest młodziutki, pełen nieokiełznanej energii, szybko zapomniał o bólu i strachu,
a do każdego człowieka przykleja się tak szybko i szczelnie, że nie może nosić innego imienia.







Jak wszystkim nam wiadomo, żyjemy w państwie prawa, ładu moralnego, wartości chrześcijańskich i takich tam. Zgodnie z powyższym, zbrodniarze (a znęcanie się nad istotami żywymi i czującymi JEST zbrodnią) pozostają bezkarni, a ścigani jak przestępcy są ludzie,
którzy przeciwko tym zbrodniom występują i ośmielają się pisać i pokazywać prawdę.
Zgodnie z tą logiką Ori została uznana za groźnego bandytę i jest tropiona przez policję w Ełku.
Za wpis na blogu "Mapa piekieł polskich".

Z nadzieją, że pan młodszy aspirant odpowiedzialny za sprawę (bo sprawa ma własne numerki, a jakże! Teczki chyba jeszcze nie) sumiennie podchodzi do obowiązków i wnikliwie (daj Bóg, ze zrozumieniem) czyta blog tymiankowy, specjalnie dla pana aspiranta zdjęcia Plastra.
W waszym języku, panie aspirancie, to się chyba nazywa "dowód rzeczowy"?




Słowa "sumienie" czy "etyka zawodowa" nie są obraźliwe, a ich stosowanie w życiu nie boli!


poniedziałek, 23 lipca 2012

Sobota w kurorcie







Sobota od rana nie mogła się zdecydować, czy chce być pochmurna czy słoneczna.
Ori też nie. Planowany wyjazd do świeżutkich Podopiecznych nie mógł się odbyć z powodu pilnych zajęć Pana Tymianka, więc Ori była zła, rożżalona i zupełnie niesłoneczna.
Pstanowiła zatem "rzucić to wszystko" i wyjechać gdzieś daleko, na przykład do kurortu pełnego wód mineralnych i górskich zefirków.
Żeby wreszcie odpocząć i się nie martwić.
A dla kogoś, kto ma w domu trzynaście pyszczków nieustannie domagających się jedzenia/picia/wyjścia/wejścia/sikania/głaskania/przytulania, wyjazd do kurortu oznacza posiedzenie sobie w ogrodzie z książką w spokoju przez, powiedzmy, dwie godziny.
Ori siedziała zatem i czytała, a pyszczki kłębiły się wokół, lekko zawiedzione, bo Ori w ramach obrazy na cały świat nie upiekła im nawet malutkiego ciasta.






















Prawie wszystkie psy przy okazji się sfotografowały, pozowania odmówiły jedynie Miłek i Karinka.
Szkoda, bo też miałyby pamiątkę z kurortu!





Dobre pieski wykopały natomiast dziurkę przy bramie, żeby Panu Tymianka przyjemniej się wjeżdżało samochodem.
Ori proponuje konkurs: kto najtrafniej odgadnie ciąg wyrazów, jakich użyje Pan Tymianka, gdy trafi kołem w dołek?





czwartek, 19 lipca 2012

Sześć malutkich świeczek na torcie





Natłok bardzo ważnych spraw dotyczących Podopiecznych sprawił, że na blogu nie zostało odnotowane bardzo ważne, prywatne, wielkie święto domu Tymianka: 10 lipca minęło sześć miesięcy
od chwili, gdy zamieszkała w nim Nusia.
Nusia, zabrana ze schroniska całkowicie sparaliżowana staruszka, której lekarze nie wróżyli dalszego życia dłuższego niż tydzień...
Nusia, obecnie lśniąca, tłusta foczka wskakująca bez trudu na kanapę, biegająca sprintem po ogrodzie,
terroryzująca większe od siebie psy (nie mowiąc już o biednym Tymusiu i Ori), rozpieszczona i rozhisteryzowana niczym dziewiętnastowieczna hrabina.
- Czy ona MUSI się tak zachowywać? - pyta Pan Tymianka surowo.
- No... bo jej wszystko wolno - odpowiada bezradnie Ori.
Ori osiągnęła mistrzostwo w jednej, jedynej dziedzinie: przemianie umierających staruszków w żywotne rozwydrzone potwory!

P.S. W podziękowaniu za tyle ciepłych słów pod poprzednim wpisem dobra wiadomość: dzisiaj "Dom Tymianka" wzbogacił się o dwóch Podopiecznych zabranych z psiego piekła w Ełku.
Wkrótce zostaną uroczyście przedstawieni.