niedziela, 31 października 2010

Staruszek na słoneczku



Mało co cię bardziej wzruszy
niż na słoneczku staruszek.
Kruchszy od listków jesiennych
jest rudy i mały i senny.
Blask mu się sączy do uszek
i wzrusza taki staruszek.

sobota, 30 października 2010

Jesień (uparcie) dary niesie


Śliczny łaciaty Teddy to gatunek psa znany jako wyżeł niżej, czyli wyżeł niżej zawieszony niż wyżeł ogólny. Wyrzucony (zgubiony?) na wsi pod Płockiem. No to jest.
Sonia - dla zdrowotności nosząca wielkiej piękności różowy kubrak - jest istotą tak radosną i ruchliwą, że udało się ją sfotografować wyłącznie po podstępnym podsunięciu miski. Stąd pewna monotonia ujęć.
Sonieczka leżała w rowie przy ruchliwej szosie. No to też jest.

Z kącika dobrych wiadomości: bajecznouszny jamniczek Dżeki pojechał dzisiaj do nowego domu,
a błękitnooki Mieszko spod skrzydeł Domu Tymianka przeniósł się pod opiekę fundacji Viva i wkrótce chyba wyruszy w podróż do Kopenhagi, gdzie czeka na niego dom.

Z kącika przyszłych dobrych wiadomości: Sonia i Teddy, podobnie jak pozostali Podopieczni Domu Tymianka czekają, aby ich historie miały równie szczęśliwe zakończenia, a tymczasem bardzo potrzebują Waszego wsparcia i życzliwości.

środa, 27 października 2010

Szare uszy, smutne oczy



Tara jest szara, brązowa i złota. Jedno ucho poszarpane, drugie sterczy zwykle ciekawsko, bo Tara czeka ufnie i nieśmiało na kolejny, być może, największy cud swego życia - na człowieka, który zabierze ją do DOMU.
Tara - bura, stara, niepotrzebna nikomu suka, umierała na ulicy małego mazowieckiego miasta.
Ktoś ją dostrzegł, zaczął szukać pomocy, zanim chętni do spełniania miłosiernych uczynków ludzie nie skrócą cierpień suki przy pomocy siekiery.
Ori, która słynie z konsekwencji i roztropności i która wcale i nigdy więcej nie szukała opuszczonych stworzeń, przypadkiem - no, przypadkiem! - zauważyła ogłoszenie na forum internetowym i tak Tara pojechała do psiego hoteliku.
Najpierw była operacja, bez której życie suki zakończyłoby się szybko i bardzo boleśnie, a potem oswajanie się z kojcem, wybiegiem, towarzyszkami, opiekunami.
Tara jest mądra, łagodna, śmieje się szeroko na spacerach i przepięknie wygląda na tle płowych jesiennych łąk.
Julka w uroczym kubraczku i mała śliczna Leni przyjechały z ponurego podwórza, w którym tkwiły uwiązane do krótkich łańcuchów przez kilka lat. Z tego samego miejsca wcześniej przybyły Tosia, Tina i Tania, które szybko znalazły wspaniałe domy i zwolniły ciepłe budy siostrom w niedoli.

Przed chwilą Ori dostała od Magdy, opiekunki suczek w hoteliku liścik z nowego - już nie nowego -
domu Tiny. Chyba nikt nie będzie jej miał za złe, jeśli zacytuje fragment:

"Nasza Tinia ma się bardzo dobrze i już ma miano córci.
 Jesteśmy pewni, ze to był strzał w 10, bo jej chyba dobrze z nami a nam z nią.
  Okazało się jednak, że straszna z niej psota. Zachowuje się jak szczeniak,
gryząc co się da łącznie ze swoim kojcem do spania. Kopie doły na
działce,wywleka z garażu buty
 i co tylko wpadnie jej w te psotne łapki, ale jak patrzy tymi swoimi ślepkami
 i zaczyna się łasić, to nawet nie można się na nią złościć."
 
Podobnie kochane są Tania w Poznaniu i Tosia w Warszawie. I Gusia i Tymoteusz i Pucuś i Tunia i... i... i...
Tara, Leni i Julka jeszcze mają smutne oczy i jeszcze czekają.

poniedziałek, 25 października 2010

Nieoczekiwany skarb z jesiennego lasu



Na zasypanej liśćmi leśnej drodze siedział mały rudy piesek z uniesionymi do góry uszami.
Magda zatrzymała gwałtownie samochód i powiedziała:
- O ... ( to było wyrażenie typu "motyla noga") ten piesek od tygodnia błąka się po lesie! Jest strasznie dziki, moja koleżanka próbowała go złapać.
- Motyla noga! - stęknęła Ori i wytoczyła się z auta, myśląc rozpaczliwie,co by tu Opatrzności obiecać, żeby piesek nie uciekł. Maluch zastygł w pełen przerażenia słupek. Ori przykucnęła, powoli wyciągnęła rękę w stronę pieska i wtedy Opatrzność zaaranżowała scenę godną najbardziej kiczowatego amerykanskiego kina familijnego: piesek rzucił się radośnie w ramiona Ori i obcałował ją z piskiem i szczęśliwym skowytem!
Maleństwo jest prawdopodobnie 10-miesięcznym pieskem rasy kruszynka jamnicza z bajecznymi uszami. Jest cudowne, urocze, przyjazne, doskonale wychowane. Zadbane, na pewno wychowane w domu. Należało do zwyrodnialca, który porzucił je w lesie, ewntualnie do idioty, który je w lesie zgubił.
Dżeki - bo tak maluszka nazwał trzyletni Kacperek, znany niektórym Czytelnikom gość w niebieskiej czapeczce, który wiosną ujarzmiał Tymoteusza i Pucusia - został w hoteliku w Serocku jako podopieczny Domu Tymianka, oczywiście załatwił sobie hotelik domowy, no i czeka niecierpliwie na Kogoś, kto go pokocha i nigdy, nigdy nie zgubi!