poniedziałek, 31 maja 2010

Piękny jak Dorian Gray


















































































Mało kto czytuje dzisiaj Oskara Wilde'a i prawie nikt nie pamięta, jak piękny był Dorian Gray i jakim nieszczęściem okazała się dla niego własna uroda.
Uroda zwierząt bywa także często ich przekleństwem - oczywiście, nie takim, jakie opisał w swym najznakomitszym dziele Oskar Wilde. Dotyczy to nie tylko zwierząt mordowanych dla ich pięknych futer.
Rasowe psy bywają często dręczone, śmiertelnie eksploatowane przez zwyrodniałych "hodowców", a chore i zużyte - zabijane lub wyrzucane na bruk.
Nie wiadomo, czy taka była historia tego przepięknego owczarka. Wiadomo tylko, że pewnego majowego dnia wędrował skrajem wiejskiej szosy tak słaby i wygłodniały, że przewrócił go podmuch przejeżdżającego samochodu. A później nie miał już siły wstać.
Cudownym zrządzeniem Opatrzności osoby jadące samochodem śpieszyły akurat na ratunek innym psom i zaopiekowały się umierającym owczarkiem. Ponieważ nie miały możliwości i środków, by go zatrzymać, zwróciły się z pytaniem do Ori, czy... I tak Dorian o smutnych oczach w kolorze koniaku trafił pod opiekę Domu Tymianka.
Po pierwszym pobieżnym badaniu lekarskim okazało się, że cudne koniakowe oczy Doriana są ślepe...
Dorian wraca do życia i sił w hoteliku dla psów. Jest najłagodniejszym, najwdzięczniejszym psem świata. Jego opiekunowie przypuszczają, że był przez dłuższy czas trzymany w klatce - a są mocno doświadczeni w diagnozowaniu psich nieszczęść, więc raczej się nie mylą. Stąd obawy Ori, że był używany jako "reproduktor", a później wyrzucony, zbędny, chory, bezużyteczny - niepotrzebne skreślić. Zdjęcia pokazują go po ponadtygodniowej intensywnej kuracji żywieniowej - uwierzcie Ori, że nie chcielibyście go oglądać zaraz po tym, jak został znaleziony.
Ori ma być może skłonności do nadużywania słowa "cud", ale uratowanie tego psa jest prawdziwym cudem - cudem jest fakt, ze przeżył, błąkając się nie wiadomo jak długo , będąc niewidomym! I cudem jest to, że w tej naprawdę odludnej okolicy we właściwym momencie znalazły się osoby, które uratowały go od śmierci głodowej. Lub innej.
Czy limit cudów dla Doriana przewiduje jeszcze kolejny - czyli kochający bezpieczny DOM?
Dopóki ten cud się nie wydarzy, Ori musi zmusić do wysiłku swój talent żebraczy - Dorian potrzebuje dużo, dużo dobrej karmy, witamin, leczenia, no i opłacenia pobytu w hoteliku.
Dom Tymianka w niezwykle burzliwym miesiącu maju zyskał nowe skarby: Doriana, Miłkę i Tośka. Miłka i Tosiek to TAJEMNICA, którą Ori będzie mogła wyjawić dopiero za jakiś czas...
Ze znanymi Wam Pucusiem i Tunią Dom Tymianka ma więc pięciu podopiecznych w hotelikach!
Miesięczny pobyt jednego psa w hotelu to 400 zł.
Jeśli ktoś z Was może i zechce pomóc - to psy bardzo proszą o wpłaty na konto podane na blogu.
Można też wysłać karmę bezpośrednio do hotelu - osoby zainteresowane taką formą pomocy proszone są o kontakt mailowy sekredkraj@gmail.com










piątek, 28 maja 2010

Smutny maj
















































Maj jest smutny i szary od wody, która kolorowe miasteczka, wsie i pola zamienia w bure i brudne kłębowiska.
Dom Tymianka jest bezpieczny i suchy, ale smutek i tak rozpanoszył się po kątach. Ponieważ nic nikomu po smutnej i mażącej się Ori, dzielna ta niewiasta stanęła do walki ze smutkiem.
Nawet wena poetycka skuliła tym razem ogonek i poszła chlipać pod poduszkę, Ori nie mogła więc użyć jako oręża wierszyczków ze słynnymi rymami "kapliczki - trzewiczki". No to wygrzebała z odległych wiosen zdjęcia najbezczelniej różowe i niebieskie!
Jeszcze wiadomość radosna: cukierek Tofik już mieszka we własnym domu!







niedziela, 23 maja 2010

Deszczowa sesja





























































































































































Dzieci i szczenięta najlepiej fotografować po deszczu, kiedy są mokre, brudne i szczęśliwe.
A jeszcze lepiej w miejscach, w których powyższe obiekty występują w ilościach, nazwijmy to, natężonych. Ta prześliczna gromada mieszka w pewnym psim hoteliku i w oczekiwaniu na nowe domy przysparza swym opiekunom wszelkich dostępnych szczeniaczej wyobraźni atrakcji.
Pieski nie są pod opieką Domu Tymianka (wszystkie "a może", "a gdyby tak", "tylko jednego" wypiskiwane przez Ori zostały ucięte brutalnym "NIE!" Pana Tymianka), wszystkie zostały uratowane od śmierci głodowej przez osoby z innych fundacji i wszystkie czekają na kogoś, kto je pokocha na zawsze.
Powodzie, tak okrutne dla ludzi, jeszcze okrutniejsze są dla zwierząt, niepoliczalne ilości zwierząt zginęły pod wodą, wiele zostało porzuconych przez ludzi zajętych ratowaniem cennego dobytku - a pies przykuty do budy łańcuchem rzadko bywa uznany za cennego. Schroniska ewakuowane przez wolontariuszy - zobaczcie relację na świetnym blogu www.mareklasyk.blogspot.com ! -
zapełnią się nowym bezbrzeżnym psim smutkiem.















czwartek, 13 maja 2010

Cukiereczki






















































































































































































































Szczęście ma jakieś botaniczne cechy: pączkuje, rozkwita, owocuje nawet! Szczęścia Ori pączkują ostatnio bardzo szybko... Tunia zyskała towarzysza, a Dom Tymianka podopiecznego. Bardzo proszę, poznajcie Tofika!
Tofik - imię na T tradycyjnie na cześć Jego Wielkości Tymoteusza - został porzucony przez jakieś człekokształtne ścierwo w lesie. Zabrali go stamtąd dobrzy ludzie i umieścili w lecznicy weterynaryjnej, skąd po kilku dniach wyrzucono go do schroniska. W ostatniej chwili do Ori doszła rozpaczliwa prośba o ratunek, no to co miała zrobić? (Ori co miała zrobić, nie prośba)
Nie wszyscy wiedzą, że dla małego psa wejście do wielkiego przepełnionego schroniska to prawie wyrok śmierci. Nowy pies wsadzony do klatki lub boksu ginie najczęściej od razu, zagryziony przez towarzyszy niedoli, którzy bronią resztek powietrza i miejsca. O tym nie mówi się głośno w naszym europejskim kraju, bo i po co.
Tofik został zatem przyjęty przez potymoteuszowy dom tymczasowy. Ma osiem miesięcy i jest skondensowaną radością życia. Wchodzący przez furtkę człowiek zderza się natychmiast z wirującym kłębkiem rudego futerka, mocno różowego języczka i łapek w białych skarpetkach.
Tunia - dziewczątko subtelne i pomimo deszczowych dni w zawsze śnieżnobialych pończoszkach - dzielnie znosi ten gejzer energii i nawet potrafi odebrać mu piłeczkę.
Pieski mimo bardzo młodego wieku poznały już okrucieństwo, jakim potrafi uraczyć "człowiek".
Pilnie szukają prawdziwych domów, w których będą kochane i bezpieczne!
Czy na pewno nikt z was nie ma w domu pustej bombonierki, która marzy, by ją zapełnić takimi cukierkami?!
Są śliczne, łagodne, urocze i wzruszające.
Zostały zaszczepione, odrobaczone, zabezpieczone przed kleszczami. Potrzebują także wsparcia finansowego, gdyż dom tymczasowy jest płatny, a w Domu Tymianka robi się coraz ciaśniej;-)
A o tym, jak ciasno będzie w Domu Tymianka, Ori napisze za kilka dni.
Może ktoś z was do czasu adopcji realnej obejmie Cukiereczki adopcją wirualną?
Inaczej zwaną "adopcją honorową", gdyż wirtualny opiekun dozna wszelkich zaszczytów w postaci zdjęć, publikacji i podziękowań, będzie natomiast zwolniony od sprzątania kupek i mycia psich miseczek.